sobota, 30 czerwca 2012

Sobota

Sobota. Za oknem Afryka. Pozasłaniałam wszelkie możliwe rolety coby tej Afryki jak najmniej się do domu napchało. Posprzątałam i zasiadłam przed kompem. Kompem, który nota bene już długo nie pociąganie, Umiera chyba biedaczek, bo co drugie włączenie powoduje, że niby działa ale ciemność widzę na monitorze. Nie zrażam się jednak, udając, że tego nie widzę i włączam do skutku.

Wracając do przywoływania moich obecnych sobotnich realiów.
A więc rolety zasłonięte, przyjemny półmrok a zza okna dobiegają mnie odgłosy weselnej orkiestry gdzieś niedaleko. My God ! Ktoś właśnie za chwilę popełni ten wielki życiowy błąd !
Czy jeśli teraz wybiegnę, to zdołam ich jeszcze powstrzymać ? :)

Żarcik ofkors.

 Tak sobie zawsze lubimy z małżonkiem żartować widząc obce orszaki weselne.

Do sedna, do sedna jednak....

Co tam panie w polityce ?

Wakacje.
Finał Euro.

A propos finału zrobiłam tydzień temu w pracy zakłady. Powiesiłam na czymś co może być odpowiednikiem tablicy korkowej kartkę, rozpisując kto kogo obstawia.
Kwota zakładu 5 zł. W pluli 60 zł.
Prawie wszyscy faceci już odpadli obstawiając pewników : Niemcy i Portugalię.
Ja w swej przenikliwości wybrałam Hiszpanię, wybór swój motywując : "aaaaa bo nikt tego nie wybrał".
No i walczę już tylko z jedną koleżanką, która wybrała Włochy ( zresztą posługując się podobnym kluczem pt. a bo nikt tego nie wybrał ).

A Wy komu kibicujecie ?

***

Czyli jutro oglądamy ostatni mecz, tzn. ja pewnie tradycyjnie pierwszą połowę, na drugiej zasnę i rano obudzę męża pytaniem : "no i kto ? i kto wygrał ?"

A tak przy okazji, czy myślicie, że będzie to dużą kompromitacją jeśli się go dopiero teraz w ostatnim meczu, komentują wcześniej żywo całe Euro zapytam, co to jest właściwie ten spalony i o co chodzi ???

czwartek, 28 czerwca 2012

Czas

Tak bardzo mi go ostatnio brakuje.
Pamiętam z mojego późnego dzieciństwa a raczej z wczesnej młodzieńczości, serial o dziewczynce, która miała umiejętność zatrzymywania czasu. Stykała palce wskazujące i wszystko zastygało, oprócz niej.
Serial oczywiście był głupawy i nieszczególnie ambitny ale ta umiejętność zatrzymywana czasu tak mi zawsze działała na wyobraźnię, że nie mogę tego zapomnieć do dziś.

Jak ja bym tak chciała. Wyspałabym się porządnie, poczytała, może obejrzała kilka ogłupiających programów, pewnie w końcu posprzątałabym te wszystkie zaległe miejsca, o których pamiętam a którymi nie mam czasu się zająć.

Wracając do braku czasu : jakże absorbujące jest życie matki przedszkolaka.

Ostatnio jakiś skomasowany atak wywiadówek, akademii, dni matek, wycieczek.
W zeszłym tygodniu jednego dnia wywiadówka, innego akademia, wczoraj dla odmiany wycieczka szkolna.
Byliśmy w Muzeum Lalek w Pilznie.

W gruncie rzeczy było całkiem nieźle, choć nie da się ukryć, że te dzieciaki potrafią nieźle wymęczyć.
Zwłaszcza skomasowane w dużej ilości na małej przestrzeni :)
W autobusie znudzona moją ostania lekturą, postanowiłam się trochę zdrzemnąć i już prawie mi się udawało kiedy to jedna z dziewczynek wpadła na pomysł zaśpiewania  piosenki do mikrofonu.
Po pierwszej piosence ( choć była bardzo głośna ) pomyślałam : ok. Ale niestety ta pierwsza dziewczynka pociągnęła za sobą kolejne spragnione sławy dziewczynki, nie wszystkie niestety obdarzone słuchem idealnym. Decybeli było tyle, że mogłam zapomnieć o spaniu .... i  nawet czytać tej nudnej książki się nie dało.
Koncert życzeń, zakończył się dość brutalnie i to w momencie kiedy już mi się nawet zaczęło podobać, kiedy to zgłosił się pierwszy chłopiec z klasy III i zaśpiewał coś z repertuaru hiphopowgo.
Że coś tam na melanżu, że parę setek się wypiło, i to jeszcze nawet przeszło ale jak się pojawiło słowo "zajedwabiście" to już niestety był koniec.
Cenzura w postaci Pani z klasy "0" i Pani z I klasy jak to cenzura brutalnie zamknęły mu usta.
Wszyscy byli niepocieszeni zwłaszcza, że młody artysta zapewnił, że ma jeszcze w repertuarze "Cztery osiemnastki w moim samochodzie ":)
Potem było już raczej bardzo kulturnie, wszak MUZEUM zwiedzaliśmy. A oprócz tego braliśmy udział w warsztatach, na których dzieci własnoręcznie tworzyły kukiełkę. Zahaczyliśmy też o gospodę u wiedźmy w której serwowano przepyszne pierogi. Jakby ktoś był kiedyś w okolicy to polecam.


I na koniec muszę powiedzieć : SZACUN, wielki SZACUN dla wszystkich przedszkolanek i nauczycielek wczesnoszkolnych. Praca wysokiego ryzyka :)

poniedziałek, 25 czerwca 2012

11 pytań


 Ela wytypował mnie do zabawy w 11 pytań.

Zasady:
1. Każda oznaczona osoba odpowiada na 11 pytań przyznanych przez "Tagger" na swoim blogu.
2. Następnie wybiera się 11 nowych osób do Tagu i łączy w swoim poście.
3. Należy utworzyć 11 nowych pytań dla osób oznaczonych w Tagu i napisać je w tym Tagowym poście.
4. Należy wymienić w swoim poście osoby, które otagowałaś/eś.
5. Postarać się trzeba by nie oznaczać osób, które już są oznakowane.

 1. Góry czy morze ? zdecydowanie morze
2. Komedia czy dramat ? dramat
3. Czarne czy czerwone ? czerwone
4. Szklanka w połowie pusta czy w połowie pełna ? w połowie pełna
5. Wino czy piwo ? piwo ( ale tylko słodkie )
6. Włosy długie czy krótkie ? półdługie ? :)
7. Masło czy margaryna ? zdecydowanie masło
8. Kawa czarna czy biała ? biała
9. Róża czy tulipan ? róża
10. Kanapa czy spacer ? kanapa
11. Blondyn czy brunet ? brunet

A teraz moje pytania :

1. Utożsamiasz się z sercem czy rozumem ? ( oczywiście mam na myśli psychologiczne typy z reklamy TP )

2. Sukienka czy spódnica ?

3. Poezja czy proza ?

4. Late cafe czy fusiara, siekiera, parzona  ?

5. Facebook czy blog ?

6. Chłopak z sąsiedztwa czy twardy macho ?

7. W słońcu czy w cieniu ?

8. Paznokcie krwisto czerwone czy pastelowe ?

9. Wakacje w stylu zwiedzanie  czy plażowanie ?

10. Prysznic czy wanna ?

11. Spaghetti czy ruskie ?

Do zabawy ( o ile starczy Wam chęci i pozwoli czas ) zapraszam :

kantadeskę, basję, polly, frytkę, mleczkową, taitę, promyczka, rudą, katrin, ślifkę, ritę

Tak, wiem, większość z wymienionych już brała udział.

niedziela, 17 czerwca 2012

A miało być tak pięknie ...

Żaden z moich scenariuszy tego nie przewidywał.
Nie dopuszczałam nawet myśli o remisie.

.... a tu ?

Smutne to bardzo. Przygnębiająco wyglądają opustoszałe i wyludnione strefy kibica, które widziałam przed chwilą w telewizji.
Nie udało się.
Choć "nie udało się" to mało adekwatne określenie tej sytuacji.
Nie wyszliśmy z grupy.
Nie wyszliśmy z grupy, to znowu mało powiedziane - jesteśmy ostatni, na szarym końcu.
My gospodarze tego wydarzenia.
Dołujące.

Jeśli nawet ja, ( kibic okazjonalny ) tak się czuję, jak muszą czuć się teraz nasi piłkarze ?

Po meczu wyszłam na balkon wystawić wyprane buty. Wokół cisza, żadnych trąbek, okrzyków. Nie to co po meczu Polska - Rosja. Aż miałam ochotę trochę dla żartu zaintonować głośne : Polska biało - czerwoni.
Tak, czarny, wisielczy humor to moja specjalność :)

Zastanawia mnie czy jutro znikną flagi z samochodów.


A już sobie roiłam w głowie, jak to będę opowiadać prawnukom  "wiecie dzieci, w 2012 r to było coś. Mieliśmy w Polsce mistrzostwa Europy i wygraliśmy wtedy ... "

Choć z drugiej strony, nic straconego zawsze będę mogła im opowiedzieć "wiecie dzieci, w 2012 r to było coś. Mieliśmy w Polsce mistrzostwa Europy i wyobraźcie sobie robaczki, że nie wyszliśmy nawet z grupy. Byliśmy na ostatnim miejscu. Z Czechami nawet przegraliśmy. Z Czechami, którzy podobno byli najsłabsi w tej grupie )  ... "

Na koniec dla rozluźnienia atmosfery foto. pt. "przejawy patriotyzmu przedmeczowego u mojego dziecka"
Niestety nie pomogły flagi, flagi w sercach zawarte, flagi z afrykańskimi zwierzętami, godła, orły przez "ż". Nie pomogły.

wtorek, 12 czerwca 2012

"Ełro" :) okiem Puśki

Nawet Pusi się udzieliło :

  Nasza kibicująca rodzina


i tu też 

 

Kibicują nawet zwierzęta : małpy, niedźwiedzie, żaby, bociany, węże

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Jak młody bóg

Co też ta współczesna medycyna potrafi.
Farmacja, dokładnie.
W piątek byłam bliska zejścia z tego padołu łez ( brakowało tylko 2 stopnie ).
W  sobotę  ( pierwszy dzień antybiotykoterapii ) zaczęłam funkcjonować, tak na 50 % obrotach.
Wczoraj ( 2 dzień ) byłam prawie normalna, z wyjątkiem tego, że lekko kręciło mi się w głowie.

A dzisiaj wstałam jak nowo narodzona. Młody bóg, normalnie.
Żadnego gardła nie czuję, żadnych zawrotów głowy, gorączek itp., itd.
Wigor i energizer w pełni.

rozmrażam lodówkę, robię dżem truskawkowy, posta piszę, pichcę spaghetti na jutro, wszystko na raz



Zawsze byłam anty antybiotykowa a dziś mówię:

Chwał Ci Alexanderze Flemingu za to przypadkowe odkrycie

sobota, 9 czerwca 2012

Zarażona tym i owym

Zaraziłam się nie tylko euroentuzjazmem ale także anginą ropną.
Pierwszy raz bodajże od wczesnych klas podstawówki poważnie zachorowałam.

Zaczęło się wczoraj w pracy. Było dość upalnie a ja przeszukiwałam szafy w poszukiwaniu ciepłych ubrań, które mogłabym na siebie dodatkowo założyć. W domu było już tylko gorzej, gorączka cały czas się wzmagała.
Leżąc w łóżku zaczęłam oglądać mecz otwarcia  i już na wstępie ze wzruszenia ( i pewnie gorączki ) ryczałam jak bóbr. Nie wiem czy w całej Polsce był jeszcze taki drugi kibic, który przepłakał całą pierwsza połowę, z intensyfikacją płaczu po golu Lewandowskiego. Zwykle się krzyczy, skacze, unosi ręce do góry w wymownych gestach a ja beczałam. Pewnie byłam jedyna ale wzruszenie i choroba tak mnie wyostrzyły emocjonalnie, że po prostu cały czas płynęły mi łzy. Drugiej połowy już nie byłam w stanie obejrzeć ( może i lepiej, bo w drugiej jak wiadomo było już gorzej ) ponieważ temperatura wzrosła mi do 39,8 stopni. Odpłynęłam więc w jakąś ciemną i wilgotną otchłań letargu gorączkowego.
Pojechałam rano do lekarza, dostałam mocny lek ( chyba pierwszy raz w życiu przyjmuję antybiotyk ).
I chyba zaczyna stawiać mnie już na nogi skoro jestem teraz w stanie siedzieć i pisać tego posta.
Małżonek mój jak już wspominałam wraz z kolegą, wsiadł rano do obwieszonego flagami samochodu i jest już we Lwowie. Właśnie zaczyna się mecz i wypatruję go w telewizorni, choć szanse, że go wypatrzymy są niewielkie.
Jakby co nie jest w biało-czerwonych barwach tylko w koszuli w pomarańczowo-białą kratę i jasnych jeansach. Jak zobaczycie takiego gościa w okularach, to będzie on :)

Ok. Wystarczy tego dobrego, wracam do łózka.
Pomijając żyletki w gardle, opuchnięte węzły chłonne, brak apetytu, ciągle uczucie zimna w gorący i duszny dzień, głowę jak z ołowiu, gorączkę i osłabienie .... całkiem fajnie tak się czasem pochorować i przeleżeć w łóżku cały dzień :)

piątek, 8 czerwca 2012

Euro 2012

Wprawdzie nie interesuję się za bardzo piłką nożną. Nie mam pojęcia co to jest spalony.
A jeśli już oglądam fragment jakiegoś meczu to zamiast skupić się na grze, miewam zwykle filozoficzne myśli w postaci : "ciekawe czy jakbym była tam teraz na trybunach, to czy z moją wadą wzroku widziałabym w ogóle tych zawodników na murawie ?" albo "a ciekawe jakim cudem komentator sportowy w ogóle ich rozpoznaje ?" albo po prostu : " ooooo, ten jest przystojny ! ", "a ten w długich włosach jaki ładny " itp. itd.

To jednak teraz, na okoliczność Euro2012 czuję ekscytację.
Zamierzam oglądać mecze, bynajmniej po części, z naciskiem na te z udziałem naszych. I już od paru dni zagrzewam dzieci do wspólnego oglądania i kibicowania.

Ojciec D. z kolei będzie miał okazję uczestniczyć w tym na żywo.
Jutro jedzie do Lwowa na mecz Niemcy - Portugalia.
Nie wiem wprawdzie komu zamierza kibicować. Niemcom - jeśli udało mu się wybaczyć Krzyżaków i 1939 r - jakby nie było naszym bliskim sąsiadom czy Portugalii przez wzgląd na uwielbienie dla Cristiano Ronaldo ?
Nie wiem, ale na pewno będzie miał niezapomniane wrażenia.

Wczoraj natomiast natchnieni futbolową atmosferą  rozegraliśmy kolejny, towarzyski mecz : płeć męska kontra płeć żeńska.
Dwie rozłożone miotły posłużyły nam jako bramki.
Mecz zacięty, pełen emocji, zwrotów akcji, a przede wszystkim fauli.
Faul gonił faul. A najgorszym, najmniej zdyscyplinowanym zawodnikiem, który za nic miał wszelkie zasady fair play był Wiktor. Nie dość, że przy każdej próbie odebrania piłki rzucał się na zawodniku drużyny przeciwnej ( czyli na mnie lub na Pusię ), to jeszcze przy każdej nadarzającej się okazji, uwieszał się całym ciałem na mojej nodze, tak, że nie było mowy o gonieniu piłki. Ale kiedy w pewnym momencie poczułam wbijające się w nadgarstek zęby, uznałam, ze to już przesada.
W końcu po którejś próbie zdyscyplinowania, niepoprawny zawodnik odwrócił się na pięcie i z miną pt."grajcie se sami!" opuścił boisko.

Chyba jednak rugby byłoby dla niego lepszym sportem.


Na koniec moi drodzy zagrzewam i Was do kibicowania :


POLSKAAAAAAAAAA BIAŁO CZERWONI !!!!
(myślę, że chyba wiecie na jaką nutę to śpiewać :)

..... lub opcjonalnie ( jak kto woli ) : KOKO KOKO EURO SPOKO :)

piątek, 1 czerwca 2012

Komiks

Dzień Dziecka.
Czujecie się ciągle dziećmi ? bo ja tak.
Dziś rano słyszałam w radio, że dziecko uśmiecha się średnio 400 razy dziennie  a dorosły ... tylko 15.
W takim razie jestem dzieckiem. Chociaż nie liczyłam, ale uśmiecham się znacznie częściej niż 15 razy dziennie, czego namacalnym dowodem są moje wyraźne zmarszczki mimiczne.

No to skoro mamy Dzień Dziecka i wszyscy jesteśmy dziećmi oprócz tego, że wszystkie dzieci nasze są, na DD zapodam Wam komiks.

Rzecz jasna mojego autorstwa, rzecz jasna infantylny, jak to na DD przystało. Komiks na podstawie fotek z zeszłego weekendu.

"Supermen, żaba ............... i trzecioplanowa Matka ( ziemska )"

Razu pewnego Supermen spostrzegł na drzewie żabę.

 

Wyjątkowo ładną żabę.

Rzekotkę drzewną.


Wspinała się z niesamowitą wprawą


Nasz super bohater zawołał matkę. Oczywiście swą ziemską matkę, gdyż ta prawdziwa jak wszystkim wiadomo znajduje się na odległym Kryptonie.
Ziemska matka supermana - domorosła fotografka z miejsca pobiegła po aparat, co by okaz przyrody uwiecznić. 

Uwieczniała.



Uwieczniała.




Aż w końcu znudzona uwiecznianiem postanowiła płaza dotknąć.
Wzdrygała się wprawdzie trochę na początku ale w końcu się przełamała ...


kici, kici ?

gwizdnięcie ?

cip, cip ?

Czy ktoś wie jak woła się na żabę ?

Pomimo nietrafionych zawołań, żabka jednak zaproszenie przyjęła.



Wbrew obiegowej opinii, ze żaby są beee, matka ( ziemska ) jednak stwierdziła, że to w gruncie rzeczy miłe stworzeni.

Ręce matki często nazwane są gałązkami, jednak rzekotka drzewna tak ich nie postrzegała gdyż długo na nich nie zagościła.

Wykonała długi skok
i wylądowała na ....




pasku od aparatu

aby po chwili wrócić do swojego naturalnego miejsca bytowania czyli - drzewa.

Supermen, który to wysłuchał niejedną bajkę, w której to książę całuje żabę, która to z kolei zamienia się w piękna księżniczkę, postanowił zieloną pocałować.



Lecz ta, na szczęście się nie dała i oddaliła się w podskokach w siną dal ...a właściwie to w choinkę.



THE END