czwartek, 31 maja 2012

Rolki

Było już : raz, raz próba mikrofonu.
Teraz : dwa , czyli przystępuję do normalnego blogowania o tym i o tamtym.

To może o nowej pasji Pusi, wymienne : o mojej nowej zgryzocie czyli ...

łyżworolki

Moje dziecko numer 1 skończyło w zeszłym tygodniu 7 lat.
Kameralna impreza ogrodowa, przerwana brutalnie przez strugi deszczu odbyła się w sobotę.
Darujmy sobie może prezentację arcypięknego tortu mojego własnego wypieku.
( stali bywalcy już wystarczająco dużo tych krzywych tortów widzieli ).

Pusia w prezencie dostała łyżworolki. Właściwie sama od dłuższego czasu podszeptywała, że chciałby je mieć. Więc my nieświadomi konsekwencji, nie zastanawiając się wiele, marzenie dziecka spełniliśmy.

Ach, co to był za błąd....

Że początki bywają trudne, to wiadomo.
W pełni oddaje to poniższe zdjęcie.

                    Po włożeniu ustrojstwa, każda kończyna odjechała w inną stronę. 
Na szczęście pomocą służyli dziadkowie.

Niestety potem też nie było lepiej.

Nie wiem czy to tak trudny sport, czy moje dziecko nie ma do tego iskry bożej ale nauka idzie jej dość opornie.

Cały czas zalicza glebę ale w ogóle nie zraża się niepowodzeniami. Niestety ma dużo więcej determinacji i samozaparcia niż ja cierpliwości i chęci do ciągłego asekurowania.

Więc jeśli zastanawiacie się nad kupieniem rolek dla swojej pociechy to .... NIE POLECAM ! :)






czwartek, 24 maja 2012

W nowym miejscu

No i jestem blogerką przez podwójne "g".
Jakoś tu na razie pusto i obco. Nie zrobiłam szablonu, niczego nie skonfigurowałam. Jak to w nowym miejscu :  pustka i gołe ściany. W moim starym ( blogowym ) domu  znałam każdy kącik, mieszkałam tam w końcu 6 lat ..... z tym że tam się już nie dało dłużej mieszkać. Popadł w całkowita ruinę.

Ale nieważne nie poruszajmy już tego drażliwego tematu pt."problemy techniczne onet.blog".

Jestem w nowym miejscu ale moja mega-sentymentalna natura kazała mi wybrać taki sam jak poprzednio tytuł i nawet taki sam adres, czyli moją przypadkową, nic nieznaczącą ksywę.
A niech jej będzie, tej mojej naturze.

Poustawiam i potestuję wszystko z czasem, teraz : PISZĘ ! Wreszcie PISZĘ !

*

Właśnie nacisnęłam  przycisk "publikuj" i o dziwo nie znikło.
O dziwo nie pokazało komunikatu "twój blog ma mały problem ale wszystko z nim wporzo".
O dziwo nie pokazało też komunikatu "blog o podanym adresie nie istnieje".
Wszystko działa ekspresowo, nawet w moim zamulonym, zawirusowanym trzycyfrową liczbą wirusów komputerze.

Maaaatko , co za technologia , ja się chyba nie przyzwyczaję :)))
Na onecie to przynajmniej była adrenalina - opublikuje czy nie opublikuje ?
A tu nuda - publikuje.


Cóż, jakoś będę musiała się przyzwyczaić.