środa, 31 lipca 2013

retrospekszyn

Czas pędzi nieubłaganie, dużo się dzieje a ja nie nadążam z relacjonowaniem na bieżąco.
W takim razie mała retrospekcja.
Otóż jak już wszyscy zdążyli zauważyć mamy wakacje. Niezwykle odkrywcza to myśl, zważając na fakt, że właśnie zaczął się już drugi miesiąc wakacji.
Wakacje są zawsze dla mnie czasem  .... chciałoby się rzec odpoczynku ale to nie to.
Wakacje są dla mnie zawsze czasem słomianego wdowieństwa ( coś nie mam pewności co do odmiany tego słowa, ale skoro wszechwiedzący nie podkreślił czerwonym szlaczkiem to pewnikiem poprawnie ).
Tym razem mój mąż odfrunął najpierw do Grecji, z której już wrócił. Pobył trochę na, za przeproszeniem łonie rodziny aby parę dni temu polecieć znowu i tu uwaga ....... na Majorkę !
Tak, tak jak zwykle do ciężkiej wręcz katorżniczej pracy w szeroko pojętym sektorze turystycznym.
Wszyscy znajomi ze zdumieniem otwierają szeroko oczy pytając : jak Ty mogłaś mu pozwolić jechać do tej Mekki imprezowiczów, zagłębia seks turystyki, wyspy niekończącej się zabawy ?
Ano jakoś mogłam bez oporów. Jakby miał szukać okazji to nie trzeba Majorki. Niech chłopaczyna zobaczy kawałek świata :)
Wracając do retrospekcji : pomiędzy Grecją a Majorką była Szczawnica.
Tak, nadejszła wiekopomna chwila i pierwszy raz od dwóch lat poszłam na normalny urlop.
Do tej pory żyłam w przekonaniu, że absolutnie nie mogę pójść na urlop dłuższy niż 1 w porywach do 2 dni gdyż :
a). wprawdzie nie ma ludzi niezastąpionych ale jak wiadomo, każda reguła ma swój wyjątek i w tym konkretnym przypadku to właśnie ja jestem tym niezastąpionym wyjątkiem :)))
b). jak tylko pójdę na urlop to wszystko runie, rozpadnie się, zamieni się w pył i w perzynę ( czymkolwiek ta cała perzyna jest :)
A tak naprawdę, to nie za bardzo miał mnie kto zastąpić.
Koniec końców w lipcu zjawił się u nas szef oświadczając mi, że mam najwięcej zaległego urlopu w całej blisko 100 osobowej firmie i, że muszę przeszkolić i wprowadzić w swoje obowiązki koleżankę, oddać telefon służbowo i iść na normalny, przyzwoity urlop !
Takie podejście do tematu bardzo mi się spodobało, marzyłam od dawna o urlopie ale nie wyobrażałam sobie jak to wszystko pogodzić i choć nie bez lęku ( wiadomo pył i perzyna :) to poszłam na urlop wypoczynkowy.
Pojechaliśmy na parę dni do Szczawnicy i był to naprawdę wspaniały wyjazd.
Po powrocie z urlopu odziwo nie zastałam PYŁU I PERZYNY.
Ba, moja zastępczyni utrzymywała idealny porządek w papierkach i moim panelu administracyjnym, wszystko działało bez zarzutu.
Cóż za ulga, że jednak nie jestem tym brakującym ogniwem ewolucji ? nie, nie to :)
wyjątkiem potwierdzającym regułę :)

I tym optymistycznym akcentem zakończmy.

Dobranoc.

4 komentarze:

  1. eeee myślałam, że coś i urlopie więcej bedzie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to może coś o tej Szczawnicy będzie ?

    OdpowiedzUsuń
  3. ja odwrotnie, chciałam pokazać, że beze mnie nie beęzie pyłu i perzyny ale mi nie pozwalają ... a nie, u mnie to, według słów szefowej, miała być powódź... :) ... dobrze, że udało Ci się wyrwać chociaż na parę dni

    OdpowiedzUsuń
  4. Urlop.... Jak to pięknie brzmi....:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń