To może, żeby oczywistych oczywistości stało się zadość zacznę narzekaniem na upały.
... że gorąco, że to już jakieś przegięcie, że wytrzymać się w prost nie da, że u koleżanki w samochodzie wczoraj termometr pokazał 40 stopni C, więc przejażdżka była bardzo ekstremalnym doświadczeniem.
To tyle tytułem narzekań.
Chwalić niebiosa za klimatyzację, którą na szczęście mam w pracy i ustawiam na 19 stopni + wiatr.
Fakt faktem, że ciągle mnie boli od tego gardło, ale już lepsze to bolące gardło od tych okropnych upałów.
***
Poważnie zastanawiam się nad zgłoszeniem mojego wczorajszego rekordu do Księgi Rekordów Guinnessa.
Otóż pierwszy raz nie zadzwonił mi budzik i właśnie w momencie kiedy to moja koleżanka z pracy oznajmiała mi, że wszyscy nasi szefowie wysłali maila z informacją o urlopie usłyszałam z zupełnie niewiadomego źródła znajomy głos :
"Monika, jest za trzynaście siódma, nie wstajesz do pracy ?"
Jak myślicie ile rzeczy można zrobić w 13 minut ?
Ano dużo bardzo dużo. Można wstać, umyć się szybko, ubrać, UMYĆ WŁOSY !!!, wysuszyć je i ułożyć, zrobić sobie śniadanie do pracy, zrobić makijaż, porwać torebkę i wybiec z domu.
No fakt faktem, że makijaż i fryzura trochę pozostawiały do życzenia ale czyż nie jest to spektakularny wyczyn ?
***
Cóż poza tym.
Ano wreszcie wakacje. Niby nic specjalnego, bo przecież już nie chodzę do szkoły i nie wyczekuję ich z wytęsknieniem. Ale też mnie cieszy ich nadejście.
Choć najbardziej zapewne ucieszyła się babcia, na której barkach spoczywało wysyłanie wnuczki do szkoły. Wysyłanie to sprowadzało się do wybudzenia, wydania posiłku, uczesania,
przypilnowania, żeby się dziecko porządnie ubrało.
Niby proste.
Ale w praktyce niestety już takim nie było :
Budzenie było często "zdzieraniem" z łóżka. Po kilku próbach "po dobroci" pojawiały się w końcu groźby karalne.
Wydanie
posiłku może pomińmy, bo to jakby temat na dłuższą rozprawę.
Ubieranie - dość prosta
czynność. Zwłaszcza, że wieczorem wszystko przygotowywałam w
uzgodnieniu z samą zainteresowaną, która grzecznie i ładnie przytakiwała
"tak, oczywiście może być".
Ale jak wiadomo kobieta zmienną jest,
więc jeśli coś podobało jej się wieczorem, to przecież nie oznacza, ze
będzie podobało się też rano ! No a rano zaczynała się jazda, że nie to co mama przygotowała tylko jakieś dziwaczne zestawienia,
oczywiście nieprzystosowane do aktualnej pogody.
Fryzura - 6
latka na szczęście lub na nieszczęście z reguły jeszcze nie potrafi się
sama dobrze uczesać, zdana jest więc na łaskę i niełaskę osób trzecich.
Więc prosta rzecz siadasz i robisz jej albo dwa warkocze albo jeden,
opcjonalnie kucyki.
Gorzej jak ta 6 latka zaczyna ci wiercić dziurę w
brzuchu żebyś zrobiła jej jeden kucyk, jeden warkocz i na grzywce takie
zakręcone coś. I wiadomo, że znowu chryja pewna, bo żadna ze stron nie
chce odpuścić.
Czyli zwieńczeniem tego jakże miłego poranka w 7 na 10 przypadków było jak sądzę wydarcie się na ukochaną wnusię :)
Czyli cudowne poranki babcia ma na 2 miesiące z głowy i ma teraz coś znacznie lepszego
........... czyli ukochaną, zupełnie niekłopotliwą wnusię prawie na pełny zegar :)
Bywają chwile, że macierzyństwo, ( jak się mówi na bycie dziadkami - dziadostwo ???? :))) ) jest cudowne :))))