Jako, że zwykłam pisać o zupełnie nieistotnych bzdurach, dziś będzie post o Mańce.
Chociaż właściwie Mańka nie jest nieistotną bzdurą. Mańka jest myszą i jak powtarzam każdego dnia (od jakiegoś tygodnia ) Mańka to nie jest taka zwykła mysz !
A z Mańką było tak .....
Oniegdyś ( dokładnie tydzień temu ) moja koleżanka z pracy właśnie zamierzała skonsumować swoją resztkę czekolady z poprzednio dnia, wyjęła więc z pudełka ostatnią kostkę i zasępiła się nad nią nieznacznie :
- Monika czy to taka dziwna kostka jest czy mamy tu mysz ?
Wzdrygnęłam się trochę na słowo mysz ( jeszcze do niedawna nie byłam zbyt wielką entuzjastką gryzoni, żeby nie powiedzieć, że bałam się ich i brzydziłam jak niczego innego na świecie ) rzuciłam oko na rzeczoną kostkę, osądzając szybko fachowym okiem czekoladoholika :
- no coś ty, coś Ci się w tej kostce po prostu wyłamało, jedz śmiało
Jednak koleżanka nie dawała za wygraną i zaczęła robić dokładniejsze oględziny, a po chwili z nieskrywanym entuzjazmem zawoła :
- Mamy zwierzaczka !
Pudełko po czekoladzie było wyraźnie wygryzione.
Wzdrygnęłam się, tym razem już nie nieznacznie tylko straszliwie. Wizja myszy która może się czaić w każdym zakamarku mnie poraziła.
No tak koledzy często zostawiali otwarte drzwi na zewnątrz, więc myszka postanowiła skorzystać z zaproszenia.
Kierownik szybko stwierdził że trzeba ją złapać ( tudzież zabić ) i przeszliśmy nad tym do porządku dziennego.
Minął jakiś czas kiedy z pokoju kierownika zaczął dochodzić lekko zniewieściało brzmiące wołanie :
Krzysiek, Krzysiek szybko choć tu mysz siedzi w mojej torbie. Zrób coś z nią !
Kiedy kierownik siedział przy komputerze, 20 cm od niego nasza zuchwała mysz weszła do jego torby i jakby nigdy nic zabrała się za kanapkę.
I wtedy właśnie zrozumiałam, że to nie jest taka zwykła mysz !
Mańka, bo taka ksywa szybko do niej przylgnęła jeszcze wiele razy tego tygodnia dała się poznać od bardzo niezwyczajnej strony. Jej zuchwalstwo i spryt przeszło już niemal do historii firmy.
Widziało ją już wiele osób w bardzo różnych miejscach ale nikomu nie udało się jej złapać.
Męska część firmy chce oczywiście Mańkę złapać i zabić, jednak żeńska część postanowiła walczyć o mańkowe prawo do życia. Nie pozwolimy Mańki zabić. Ba, my ją nawet karmimy. Codziennie coś jej zostawiamy na talerzyku ( tak, ma już swój talerzyk ) i każdego ranka talerzyk jest pusty.
Mańka ciągle mnie jeszcze trochę przeraża, ale z drugiej strony darzę ją ogromną sympatią. Cieszę się jednak, że Mańka chyba nie potrafi chodzić po schodach i raczej nigdy do mnie na górę nie zajdzie . Mańka jest fajna ... ale na odległość, jak grasuje u dziewczyn na dole.
Fakt faktem, że 30 razy dziennie myję ręce w obawie, że wszystko czego dotknę może być omańkowane, w sensie, że Mańka po tym przeszła.
.... jednak obecność Mańki bardzo ożywiła nasze smutne i ponure jesienne dni :)))