Było mi z nim dobrze, nie rujnował mi życia, więc wcale, a to wcale nie zamierzałam go rzucać.
A tymczasem "odwyk", bo o nim tu mowa, niepostrzeżenie sam się wprosił do mojego życia i rozpanoszył.
I to kiedy ? U schyłku mojej blogowej 6 rocznicy, wyleczyłam się z blogowego uzależnienia.
Jak do tego doszło ?
Najpierw było celebrowanie sielanki rodzinnej po powrocie małżowna z dalekich podróży. Potem nie było czasu. Potem zasypiałam 5 razy z rzędu, kiedy to chciałam napisać coś wieczorem. A na samym końcu doszło już do tego, że nie pisałam, bo wszystko wydawało mi się na tyle błahe, że szkoda było strzępić język tudzież klawiaturę.
Ale czas powiedzieć odwykowi DOŚĆ ! Panu już dziękujemy.
NAŁOGU WRÓĆ !