wtorek, 23 lipca 2013

Afera garniturowa

Ups. Trochę mnie tu nie było.
Realne życie pochłania mnie ostatnio zbyt intensywnie.
W tym świetle chyba nie ma sensu tworzyć wieloodcinkowych notek.
Ale skoro już zaczęłam muszę opowiedzieć anegdotę o której wspomniałam poprzednio.

Hitem wesela mojego brata, kimś w rodzaju mistrza drugiego planu okazał się mój tato.
Pokrótce : jako że wesele było na wyjeździe, rodzice zamówili małego busa, którym jechała część rodziny, między innymi ja. Byłam umówiona z fryzjerką u rodziców tak więc wychodziłam z domu z rodzicami.
Wyjście to przypominało scenę z filmu "Kevin sam w domu". Weź to, masz tamto, na pewno masz wszystko, garnitury powieszone ?.... 
W totalnym chaosie zapakowaliśmy się do tego busa i wyruszyliśmy w podróż.
Po kilku godzinach dojechaliśmy do hotelu, przywitaliśmy się z bratem, zrobiliśmy mały rekonesans po czym wróciliśmy do busa zabrać rzeczy.
Każdy wyjął swoją torbę, wieszaczek z kiecką / tudzież garniakiem ....
......... no właśnie prawie każdy
I tu znowu powtórka z "Kevina samego ..." z tym, że Kevinem był garnitur taty.
Tato do mojego młodszego brata  : Marcin daj mi mój garnitur
M : Jaki twój garnitur ?
T : No jak jaki. Miałeś wziąć mój garnitur.
M : Ja mam tylko swój garnitur.

Nie, pomyślałam to niemożliwe żeby nie go wziął, musi być gdzieś w tym busie.
Po czym przejrzałam go we wszelkich nawet najbardziej nieprawdopodobnych zakamarkach.
I wtedy dotarła do mnie ta straszna prawda :
MÓJ TATO ZAPOMNIAŁ ZABRAĆ GARNITUR NA ŚLUB WŁASNEGO SYNA !
Nieprawdopodobne ! W jednej chwili ze zdenerwowania i niedowierzania straciłam jakby czucie w nogach.
Za chwilę wesele mojego barta a tato nie ma garnituru !
Najpierw wpadłam na karkołomny pomysł zabrania garnika bratu i oddania go tacie ( są tego samego wzrostu i budowy ).
Pomysł niby dobry z tym, że mój młodszy brat raczej przez większą część ( dopóki się wszyscy nie upiją :) musiałby siedzieć w pokoju. Trochę głupio paradować w jeansowych spodenkach ( w których przyjechał ) na ślubie i weselu brata.
Do burzy mózgów "co teraz" przyłączył się mój mąż, który zaproponował, żeby szybko pojechać do najbliższego większego miasta i kupić jakiś garnitur.
Tak tez zrobili. Tato wparował do pierwszego napotkanego sklepu, 5 minut przed zamknięciem, w ekspresowym tempie wybrał pierwszy pasujący garnitur, koszulę i krawat i już za 20 minut był z powrotem w hotelu. Ekspedientka w sklepie z niedowierzaniem stwierdziła, że o czymś takim to jeszcze nie słyszała :)

Wprawdzie z uszczuplonym o kilka stów portfelem ale jednak "z zachowana twarzą" udało się tacie wybrnąć z tej groteskowej sytuacji.
Jak się można domyśleć afera garniturowa stała się hitem przyjęcia weselnego i wszyscy, bez względu na to czy tatę znali czy nie opowiadali sobie ją z rozbawieniem i niedowierzaniem przez całą imprezę.

Poprosiłam mamę, żeby nie suszyła już tacie głowy :
 Mamo spójrz na to w ten sposób.  Mniejsza o te kilka dodatkowych stów które musieliście wydać. Pomyśl jaką dzięki temu zyskujemy rewelacyjną anegdotkę rodzinną, którą jestem pewna już do końca życia będziemy sobie z rozbawieniem opowiadali na niejednej imprezie.


3 komentarze:

  1. Niezłe ;)) Ale miny musiały być bezcenne, jak się okazało, że tego garnituru nie ma :)) No a tato stał się przez przypadek gwiazdą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam Twojego ojca ... przebił wszystkie znane mi historie ślubno weselne włącznie z moim kuzynem który spędził z małżonką noc poślubną na Komisariacie ... ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. hehhe dobrze że sklep jakiś otwarty sie znalazł :) to teraz ojcu garniturów nie brakuje :)

    OdpowiedzUsuń