sobota, 21 lipca 2012

Cyrk

Kolejny wypełniony po brzegi tydzień, w którym nie miałam ani chwili by napisać choćby kilka słów.
Małżonek powrócił z dzikiego kraju i od kilku dni snuje opowieści o fatalnych drogach, kiepskim jedzeniu, straganach z suszonymi rybami przy drodze i braku papieru toaletowego w hotelu.
A więc powrócił pełen wrażeń i w ten wtorek jedzie tam znowu na kolejne 2 tygodnie. Chyba znowu nie słuchałam ponieważ myślałam, że ten drugi wyjazd jest dopiero w sierpniu.
Tym razem wytężyłam uwagę tak mocno jak tylko mogłam i zakodowałam sobie w głowie datę wyjazdu i powrotu.
No i mamy tydzień, sielankowy jak to zwykle po rozstaniach tydzień który już dobiega końca.
Zaplanowaliśmy sobie na weekend różne atrakcje typu wyjazd nad wodę, grill itp. ale niestety pogoda pokrzyżował nam plany, tak więc od rana fruwam na miotle, tudzież odkurzaczu i w ramach szeroko pojętej rozrywki sprzątam dom.
A propos rozrywek, wczoraj bylismy w cyrku.
Szczerze powiedziawszy nie za bardzo chciało mi się tam iść, z powodu obaw, że wynudzę się jak mops ale ostatecznie pojechaliśmy, głównie dlatego, że nasze dzieci nigdy nie były w cyrku.
No i cóż się okazało. Nie wynudziłam się ani trochę, program był ciekawy i wciągający, a kiedy widziałam otwartą ze zdziwienia buźkę Wiktora, to pomyślałam : kurcze , dlaczego nigdy wcześniej nie zabraliśmy ich do cyrku. Wiktora znudził jedynie pokaz wielbłądów, zebr i lamy, które skomentował :
"tylko tak biegają i biegają w kółko jakby im się siku chciało". Fakt, nic więc prócz biegania w kółko te zwierzaki nie zaprezentowały.
Największe wrażenie na mnie i na Wiktorku zrobiły lwy. Wiki patrzył z otwartą buzią, bo o ile mi wiadomo pierwszy raz widział lwy na żywo, a ja patrzyłam na nie z natłokiem filozoficznych myśli typu :  Co one sobie o tym wszystkim teraz myślą, że my wszyscy wkoło kim jesteśmy ? A miny mają jakby sobie myślały : Helooooł ! Co ja tu robię ? Zamiast zapierdzielać teraz po sawannie za jakąś młodą antylopą, robię z siebie błazna przeskakując z podestu na podest.
Potem z kolei odczułam silną fascynację zawodem tresera lwów.
Jakże by to było cudownie móc sobie wpisać do CV zawód : treser lwów w latach ....
Na koniec dnia robiąc kolację wyznałam rodzinie, że gdybym mogła urodzić się jeszcze raz to dążyłabym z całych sił do tego, żeby być treserką lwów. Na co Pusia odrzekła :
Mamo, nic straconego, zawsze możesz jeszcze nią być !
Fakt, cóż stoi na przeszkodzie :)
O ile mnie i Wika zafascynowały lwy i treserzy lwów, tak dla odmiany Ojca D. i Pusię zafascynowała ziejąca ogniem, poskramiaczka węży. Powody dla których ich zafascynowała były zgoła rożne. Pusia podziwiała jej odwagę, Ojcu D. jak 99,9 % tatusiów na widowni owa poskramiaczka w długich butach i kusym, skórzanym stroju musiała skojarzyć się dość jednoznacznie.
Puśka w przerwie przejechała się jeszcze na lekko śmierdzącym wielbłądzie. Wikuś chciał na lwie, ale takich przejażdżek niestety nie udostępniono.

Koniec końców wszyscy wyszli bardzo zadowoleni.

Tak więc moi mili jeśli będziecie mieli okazję, odwiedźcie cyrk. Może i w dzisiejszych czasach jest to już lekko archaiczna rozrywka ale całkiem niezła jak się okazuje.

PS. ....i nie był to bynajmniej post sponsorowany.

7 komentarzy:

  1. nie podobało sie malzonkowi na Krymie ja bylam zachwycona..super tanie jedzenie piekne widoczki...w zlym rejonie widac byl....to Wikus wielblady skomentowal hehhe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ogólnie to mu się bardzo podobało, tym bardziej, że jeździli trochę po tym Krymie i byli w różnych miejscach. a narzekał trochę na jedzenie, bo byli chyba w takim trochę podrzędnym hoteliku

      Usuń
  2. Kochana, ale to wszystko zalezy od tego jaki cyrk. My bylismy w zesżłym roku w bardzo nidnym cyrku. W tym roku był u nas cyrk Korona -chyab najbardziej znany w Polsce, ale... nie poszlismy :( Podejrzewam, że skoro były lwy - to pewnie był u Was Korona :D

    Buziaki dla Was Kochani!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to była właśnie Korona i mają naprawdę fajny program. Polecam :)

      Usuń
  3. a ja jakoś od dziecka cyrku nie lubię bo widziałam kiedyś program jak męczą zwierzaki żeby je nauczyć tych sztuczek i już mi się przestało podobać. Zawsze jak patrzę to widzę co się te zwierzaki namęczyły żeby opanować te swoje występy. Ja z dziećmi do cyrku raczej nie będę chodziła ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w cyrku to ostatnio byłam jakieś...25 lat temu....

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja w cyrku byłam 4 lata temu z chrześniakiem, ale tak sobie mi sie podobało, to nie to co było kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń