Teraz : dwa , czyli przystępuję do normalnego blogowania o tym i o tamtym.
To może o nowej pasji Pusi, wymienne : o mojej nowej zgryzocie czyli ...
łyżworolki
Moje dziecko numer 1 skończyło w zeszłym tygodniu 7 lat.
Kameralna impreza ogrodowa, przerwana brutalnie przez strugi deszczu odbyła się w sobotę.
Darujmy sobie może prezentację arcypięknego tortu mojego własnego wypieku.
( stali bywalcy już wystarczająco dużo tych krzywych tortów widzieli ).
Pusia w prezencie dostała łyżworolki. Właściwie sama od dłuższego czasu podszeptywała, że chciałby je mieć. Więc my nieświadomi konsekwencji, nie zastanawiając się wiele, marzenie dziecka spełniliśmy.
Ach, co to był za błąd....
Że początki bywają trudne, to wiadomo.
W pełni oddaje to poniższe zdjęcie.
Po włożeniu ustrojstwa, każda kończyna odjechała w inną stronę.
Na szczęście pomocą służyli dziadkowie.
Niestety potem też nie było lepiej.
Nie wiem czy to tak trudny sport, czy moje dziecko nie ma do tego iskry bożej ale nauka idzie jej dość opornie.
Cały czas zalicza glebę ale w ogóle nie zraża się niepowodzeniami. Niestety ma dużo więcej determinacji i samozaparcia niż ja cierpliwości i chęci do ciągłego asekurowania.
Więc jeśli zastanawiacie się nad kupieniem rolek dla swojej pociechy to .... NIE POLECAM ! :)
Ale za to jakie szczęście ma wypisane na twarzy :)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, u nas też początkowo była masakra i moje nerwy ledwo to znosiły. Cierpliwości życzę a Pusia skoro wytrwała jest to da radę!
OdpowiedzUsuńdaj dziecku szansę :) skoro się nie zraziła pierwszymi próbami, to znaczy że twarda jest i da radę... a że szczęśliwa jest, to widać na zdjęciu... pozdrawiam i życzę cierpliwości MAMUSI :)
OdpowiedzUsuńMatka, czy Ty widzisz tę radość na licu?! :D
OdpowiedzUsuńTeż zwróciłam uwagę na ten szeroki uśmiech :D
OdpowiedzUsuńoki zapamiętam, żeby nie kupować dzieciom rolek. Zresztą moje własne po 3-ch latach od zakupu i ani jednego użycia sprzedałam ostatnio na allegro.
OdpowiedzUsuńPS. jakoś nie widać Cię na zdjęciach żebyś taka zaharowana była ... raczej to Ojciec D popyla za rączkę ...
No fakt radochę pomimo licznych upadków to i tak ma ogromną. Pierwszego dnia to wieczorem wpakowała te rolki wieczorem do łózka i chciała z nimi spać.
OdpowiedzUsuńA co do tego Polluska, że to Ojciec D. jest głównym asekurantem to muszę zaprzeczyć. Raz może się wybrał na jeden rolko-kurs ...a potem to już niestety ja musiałam.
raz ale jest uwieczniony na zdjęciu a Ty ???? :))) i zlikwiduj tą weryfikację obrazkową bo nie jesteśmy automatami spamerskimi ;]
UsuńPolluśka jak Ty mnie tu lubisz musztrować :))))
OdpowiedzUsuńNo wyłączam, wyłączam :)
no wyłączyłaś to miło, dzięks
UsuńA lubię musztrować a co ... nie mam dzieci to kogoś muszę :P
A na zdjęciu mnie nie ma, ponieważ ja nigdy nie jestem na zdjęciach, bo to ja jestem naczelnym fotografem familii
OdpowiedzUsuńtrza było prosić coby Ojciec jedno Ci machnął bo nie wierzę jak nie widzę :P
Usuńsie Pusia rozkreci jak jeszcze troche pojezdzi :) mojej siostzrenicy mamy zakaz kupna rolek, bo ona juz bez rolek czasem o zawal moze doprowadzic jak kombinuje to co z rolkami by bylo wole nie myslec :))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa miałam niecałe 5 lat jak mi rodzice kupili rolki. Nauczyłam się jeździć, ale najpierw sama uczyłam się chodzić po trawie. Później już jakoś samo poszło. W sumie to nic nie pamiętam - tyle tylko co rodzice wspominali.
OdpowiedzUsuńPowodzenia.!
oj tam oj tam, początki trudne, ale widać twarda dziewczyna to nauczy się i będzie śmigać :)
OdpowiedzUsuńTak widać szczęście na twarzy, ile to radości mogą dać rolki :)
OdpowiedzUsuń